2015-08-12

 

Rynek TFI w Polsce wkracza na kolejny etap rozwoju. Potrzebuje pozytywnego impulsu. Tę rolę mogłaby odegrać standaryzacja. Czy branża TFI zdobędzie się na to, by standardy wypracować? Czy będzie czekać, aż zostaną jej narzucone?

Ogólnoświatową tendencją jest dążenie do standaryzacji w zakresie regulacji, automatyzacji formuł obsługi oraz ujednolicenia formatów wymiany danych. To proces naturalny i przynoszący wiele korzyści. Uporządkowanie, opisanie i ustandaryzowanie procesów dotyczących powtarzających się czynności skokowo zwiększa efektywność.  Pozwala osiągnąć realne oszczędności i ogranicza ryzyka związane z czasem obsługi oraz podatnością na tzw. czynnik ludzkiego błędu. Skoro standaryzacja może nam przynieść wymierne korzyści, dlaczego wciąż brak na rynku działań zmierzających w jej kierunku? Jaką odpowiedź można najczęściej usłyszeć? „To nie jest dobry moment!”.

Uczestnicy rynku TFI mają przed sobą potężne wyzwania związane z koniecznością dostosowania się do coraz bardziej restrykcyjnych regulacji (AIFMD, FATCA, CRS, MIFiD II i inne).  Podjęcie dyskusji na temat standaryzacji w takim momencie może się jawić jako wyzwanie ponad siły. Pojawia się więc silna pokusa odłożenia tematu na później.  Czy słusznie? Wydaje się, że tzw. „dobrego momentu” nie było i nie będzie. Zawsze są jakieś pilniejsze tematy. Patrząc na to, jak z dnia na dzień rynek staje się coraz bardziej skomplikowany, obwarowany coraz liczniejszymi ograniczeniami i wymogami regulacyjnymi, wydaje się, że jest to ostatni moment, gdy należy pochylić się nad zdefiniowaniem potencjalnych obszarów standaryzacji. Branża TFI może decydować o kierunku dalszego rozwoju, korzystając z przywileju tworzenia regulacji. Jednak szansa ta może zostać bezpowrotnie zmarnowana. W pewnym momencie głos polskiego rynku będzie zbyt wątły na tle prężnie działających, rozwiniętych rynków Europy, by ktokolwiek mógł i chciał go usłyszeć. Pewien standard wcześniej czy później zostanie przyjęty. Ktoś – wcześniej czy później – go ustanowi.

Przyjrzyjmy się obszarowi, który niejednemu TFI jawi się jako przysłowiowa kula u nogi. Mowa tu o  formatach wymiany danych. Dziś nowe TFI, wchodzące na polski rynek, zmuszone jest dostosować się do formatu danych, który obowiązuje u danego dystrybutora. Problem nie dotyczy zresztą wyłącznie nowych TFI. Również proces uruchomienia nowego funduszu lub produktu przez istniejące TFI jest czasochłonny zarówno na etapie wdrożenia jak i utrzymania sprzedaży w sieci dystrybucji. Nie tylko z powodu dostosowania do licznych formatów plików wymiany danych. Dochodzi forma dokumentacji, stworzenie i utrzymanie procedur komunikacji z każdym z dystrybutorów, która - z uwagi na odrębności w procesie wymiany danych - również będzie się różnić. W efekcie, nasz rodzimy rynek jest znacznie bardziej skomplikowany niż rynki lokalne Europy Zachodniej.

Klika lat temu na rynku pojawiła się inicjatywa uspójnienia tego obszaru. Jej promotorem był Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych. Cała idea opierała się na założeniu stworzenia jednego systemu obsługi zleceń składanych za pośrednictwem dystrybutorów i co za tym idzie – wprowadzeniu wystandaryzowanego formatu wymiany danych. Pomysł nie chwycił. Być może rynek nie był wówczas gotowy na taką unifikację, a może większość po raz kolejny stwierdziła: to nie jest dobry moment. Jakiekolwiek przyczyny spowodowały, że idea standaryzacji równie szybko zgasła jak się pojawiła, skutki nie podjęcia tematu odczuwamy dzisiaj. Stoimy w punkcie, w którym byliśmy wówczas. Co więcej, wówczas standaryzacja mogła pochodzić od podmiotu niezaangażowanego bezpośrednio w grę konkurencyjną (TFI, AT, dystrybutora), a to niosło dodatkową wartość. Wszelkie dążenia podejmowane w pojedynkę przez któregokolwiek z graczy rynkowych zawsze będą obarczone ryzykiem monopolizacji, chęcią narzucenia własnych indywidualnych rozwiązań, które niekoniecznie muszą być najlepsze z perspektywy całego rynku. Skoro mamy wypracowywać standard rynkowy, konieczne jest powszechne zaangażowanie i  poszukiwanie najlepszego rozwiązania nie z punktu widzenia pojedynczego uczestnika, ale z punktu widzenia całego rynku.

Formaty wymiany danych to niejedyny aspekt funkcjonowania rynku funduszy inwestycyjnych, któremu przydałaby się standaryzacja. Spójrzmy na proces obsługi rejestrów wspólnych/małżeńskich, realizacji spraw spadkowych, obsługi zajęć komorniczych czy podejścia do kwestii opodatkowania jednostek uczestnictwa. Warto również pomyśleć o rozwiązaniu podobnym do tego, jakie funkcjonuje na rynku papierów wartościowych, czyli wprowadzeniu jednolitej numeracji dla funduszy - rozwiązaniu podobnym do kodu ISIN identyfikującego papier wartościowy. Ułatwiłoby to nie tylko obsługę w zakresie rozliczeń i obsługi płatności, ale również dałoby wymierne korzyści z punktu widzenia klientów funduszy. Posługiwanie się jednolitą numeracją pozwoliłoby na łatwą identyfikację funduszu, mogłoby również - przy zastosowaniu odpowiedniej skali - wskazywać  profil ryzyka funduszu. 

W idealnym modelu, standaryzacja powinna być tworzona w procesie dyskusji z udziałem podmiotów z rynku, regulatora i nadzoru – na równych prawach. Wspólny, wypracowany standard powinien wynikać z doświadczenia i specyfiki rynku oraz odzwierciedlać najlepsze pojmowanie interesów uczestników rynku.

Standaryzacja musi iść w zgodzie z podnoszeniem jakości. Aktywne wypracowanie i sprawne przyjęcie standaryzacji mogłoby wpłynąć na wzrost zaufania klienta – zyskałby on pewność, czego może się spodziewać na elementarnym poziomie obsługi. Co nie mniej ważne, standaryzacja ma wpływ na obniżenie kosztów funkcjonowania TFI. Dzięki temu mogłyby oferować swoje usługi taniej, podobnie jak już dziś dzieje się to w krajach Europy Zachodniej. Taniej, bezpieczniej – to ważne argumenty w walce o klienta. Jednak argumenty te mogą okazać się za słabe w konfrontacji z kuszącą perspektywą biernego czekania na rozwój wydarzeń. Niestety, koszty tego zaniechania mogą się z czasem okazać bardzo wysokie.

Agnieszka Surmacka

Prezes Zarządu PKO BP Finat Sp. z o.o.

 

Artykuł opublikowany w gazecie Parkiet, 2015-08-12, "O urokach standaryzacji oraz pokusie świętego spokoju"